Ostatnio zalalem herbata laptopa. Stres. Godziny czekania i swiadomosc niechcianej niespodzianki. Troche jak ciazowy test. Troche przesadzam, ekstremalne porownanie, ale wtedy czulem sie podobnie. Na swoj dziwny sposob doswiadczylem pewnego rodzaju metafizycznego doznania. Jak w filmie, tylko nie dotyczylo to mojego zycia, ale wszystkich zdjec na dysku. Slyszalem kule przelatujaca kolo ucha. Oczywiscie (choc od niedawna) archiwizuje wszystko, jednak nadal udezyla mnie ta mysl, ze tak wiele moglbym jeszcze zrobic z tym blogiem. Tyle zapomnianych, nieupload'owanych zdjec, czekajacych na swoj moment. To okropnie dziwaczne jakie rzeczy sprawiaja, ze zaczynasz myslec o straconym czasie. Wychowalem sie juz w cyfrowej Erze, teraz naprawde to czuje. Cyfrowo uduchowiony upload... A luty byl fajny. W Warszawie noca i w sniegu.

Muzycznie, by pasowalo do pierwszego zdjecia, kolejny klasyk ktory spiewamy w kazdym samochodzie, przynajmniej refren bo nigdy nikt nie pamieta calego tekstu.
Gogol Bordello - "Through The Roof 'n' Underground"
http://www.youtube.com/watch?v=grKaSsyvxZE

4 comments:

  1. Anonymous11:43 PM

    ajaj!
    wkradl sie blad: uderzyc pisze sie przez 'rz'. pzdr

    ReplyDelete
  2. taki sobie ten upload

    ReplyDelete
  3. ja zalałem do tej pory dwa. pierwszy – zupą mleczną, jakieś dwa lata temu. drugi, przed rokiem, butelką piwa. po zupie były łzy, a po piwie to już tylko wściekłość z powodu przerwanego filmu, który dobijał wtedy do pointy. A utracone dane... mi nie dane.

    pzdr

    ReplyDelete